Podróż w odcinkach: Japonia (12) czyli Wu wśród Wiśni -> japońskie ogrody

Poniedziałek. Ludzie spieszą się do pracy, a my? Śpimy. Ludzie pracują, a my? My wybieramy się na spokojną wycieczkę – piknik. Nie, nie przygotowaliśmy sobie ślicznych bento z jedzeniem. W planie była wizyta gdzieś w celu dokonania zakupu jedzenia na lunch.

Pogoda, po zamglonej niedzieli, była nadzwyczaj przyjemna. Wyszło słońce, zrobiło się ciepło. Idealnie. Oczywiście poranny rozruch był dość powolny, ale w końcu się udało. Pierwszy etap wycieczki to dotrzeć do stacji Ikebukuro by tam przesiąść się i dojechać do Komagome. Wujek Google mówi, że taka przejażdżka zajmuje 6 minut, mamy do pokonania tylko 3 przystanki i zapłacimy 150 jenów (jakieś 4,5-5 zł). No a później czeka nas jeszcze mały spacerek. Oprócz linii, której my użyliśmy - Yamamote - mamy jeszcze do wyboru Namboku i Mita. Zależy kto skąd jedzie.

Po dotarciu na stację i tradycyjnej wizycie w toalecie udaliśmy się na poszukiwanie jedzenia. Nie chcieliśmy jednak tracić na to zbyt dużo czasu. Byliśmy głodni i chcieliśmy jak najszybciej zwiać z ulicy w zieleń więc poszliśmy do KFC czyli po japońsku do Kentucky. Kupiliśmy zapas różnych rzeczy i ruszyliśmy dalej. Cel naszej wyprawy widać już było zza wysokiego muru i pomiędzy wieżowcami. Na piknik Luby wybrał Rikugien Gardens. Z wielką radością przyjęłam, że jeszcze tam nigdy nie był.



Ogród został otwarty 16 października 1938 roku. Jego powierzchnia to 87 809,41 m2. Z tablicy przed wejściem, na której Luby gorączkowo sprawdzał czy aby na pewno nie ma zakazu wnoszenia jedzenia (chyba bym go skrzywdziła jakby był…) można wyczytać, że godziny otwarcia to 9-17 (ostatnie wejście o 16:30), a bilet normalny kosztuje 300 jenów (osoby 65+ wchodzą za 150 jenów, a małe dzieci szkolne za darmochę; są też zniżki dla grup).


źródło/source: zeskanowany fragment ulotki, którą dostałam w ogrodzie


Po wejściu przez bramę główną nagle robi się cicho i zielono. Pierwszym ciekawym punktem jest wewnętrzna brama (oznaczona jako „1” na mapce) – Naitai-Daimon. Rośnie tam piękna wielka wiśnia. Niestety już nie kwitła. Na samym środku ogrodu znajduje się spory staw, w którym pływają m.in. karpie, kaczki i żółwie. Trwa przystrzyżona z dokładnością do milimetra i podobnie wszystkie drzewa i krzewy. Ludzi sporo – głównie emeryci, młode mamy z malutkimi dzieciaczkami i my z papierową torbą z KFC… Zasiedliśmy na pierwszej z brzegu ławce pod japońskim klonem, nad stawem po stronie Deshio-no-minato (2) i Luby od razu zaczął się wygłupiać w stronę malutkiej dziewczynki, która się nam przyglądała swoją pyzowatą buźką i czarnymi oczętami. Jak się mama zorientowała, że ktoś zaczepia jej córkę, to Luby się zestresował i zaczął przepraszać. Mama też zaczęła przepraszać za to, że On poczuł potrzebę przepraszania... na co Luby zaczął dziękować za to, że mógł się powygłupiać do małej Istotki, a Mama Istotki dziekowała znowu za to, że Luby chciał w ogóle się do Istotki poszczerzyć. Ubaw miałam po pachy. :D







Po posiłku ruszyliśmy spacerkiem dookoła stawu. W ogrodzie jest dużo różnych roślinek. Ulotka zawiera informacje, co w jakim miesiącu kwitnie.




Jak podaje ulotka, ogród stworzono na podstawie tematu z poezji Waka (http://pl.wikipedia.org/wiki/Waka_(poezja)) w piętnastym roku okresu Genroku (1702) przez shoguna Tokugawę Tsunayoshi. Ogród Rikugien jest typowym przykładem tych tworzonych w okresie Edo. W 1938 r. ogród został przekazany miastu Tokio i uznany za kulturowe dziedzictwo. Nazwa RIKUGIEN odnosi się do systemu dzielenia chińskiej poezji na 6 kategorii. System ten wpłynął również na sposób dzielenia poezji Waka. Nazwę liczby „sześć” po japońsku czyta się jako „roku”, jednak w przypadku nazwy ogrodu zdecydowano się na „riku” by zachować chiński sposób wymawiania tego słowa.

Rikugien, klon japoński, tokio, tokyo

Idąc przez ogród można zatrzymać się w kilku ciekawych miejscach (info przepisane z ulotki):
  • Shin sentei: All rooms: Maximum 25 persons (Charge: ¥4,800)
  • 
Matsu-no-ma, Tsutsuji-no-ma: Maximum 17 persons (Charge: ¥3,600)
  • 
Momiji-no-ma: Maximum 8 persons (Charge: ¥1,200)
  • 
Gishun-tei: Tea ceremony rooms: Maximum 5 persons (Charge: ¥7,400) 


Myśmy jednak ograniczyli się do spacerowania i podziwiania natury i widoków... Oznaczone na mapce jako Sekichu (6) to miejsce naszego kolejnego, krótkiego postoju. Znajduje się tam prosty mostek, dużo kwiatów i karpie. ;)





Kolejne dwa zdjęcia zrobiłam gdzieś w okolicach znaczka, który na mapie wskazuje toaletę.

marihuana, Rikugien, klon japoński, tokio, tokyo
marihuana?! 

Wu: Ej, a czemu u Was rośnie marihuana na drzewach i w takiej ilości?

Luby: ???

Wu (pokazuje paluchem): noooo tam!!!

Luby(kręci głowiną z politowaniem aż mu się czupryna majta)

Wu: ooo i tu też marihuanna!!!

Luby:

Wu: ooo i tam!!!

Luby (z poważną miną): To przecież nie…

Wu (przerywa i się głupio cieszy): Ty to się nigdy nie nauczysz kiedy ja się nabijam, nie?

Luby (robi do mnie głupie miny)


Następny postój zdjęciowy to okolice mostku Yamakage-bashi, który prowadzi na Fujishiro-toge (9).





Po drodze na górę pokonaliśmy Sasakani-no-michi (10). Opis wyjaśnia, że to dawna nazwa i pochodzi od słowa "sasakani" czyli "pająki". Uznano, że ścieżka w tym miejscu jest tak wąska, że przypomina nitkę utkaną przez pająka.

Na szycie Fujishiro-toge można na chwilkę przysiąść i popodziwiać widok na ogród. Podobało mi się bardzo połączenie zieleni i natury z wystającymi dookoła wieżowcami. Wzgórze ma 35 m.



Z góry prowadzi w kierunku wody kręta ścieżka wśród gęstych krzewów, które akurat pięknie kwitły. Kolejny postój - najdłuższy - miał miejsce właśnie po zejściu z góry. Usiedliśmy zaraz przy wodzie i grzaliśmy się długo w słońcu. Tam też powstały kolejne zdjęcia...

Poniżej widok na mostek Tazuno-bashi, który łączy ląd z wysepką Imo-yama/Se-yama (3). Są to dwa malutkie wzgórki. W dawnych czasach potocznie na mężczyznę i kobietę mówiono "se" i "imo". Te małe górki są wspomnieniem Izanagi i Izanami z japońskich mitów (w mitologii shinto para prabogów japońskich, którzy stworzyli świat i bogów). Na tę wysepkę nie ma wstępu.


Japońskie gołębie nie mają skośnych oczu...

...żółwie też nie (btw. mam takiego w domu :P i nie, nie ukradłam go ze stawu! mój mieszka już ze mną 10 lat)...

...a kaczki to już w ogóle!


Żółwie siedzą na wyspie i wygrzewają się w słońcu. Jest to jedna z dwóch wysepek...: Garyu-seki (4), której nazwa odnosi się do zanużonego w wodzie kawałka skały, który przypomina śpiącego smoka; Horajima (5) to mała wysepka stworzona z kamieni na wzór mistycznej formy służącej do uzyskiwania nadnaturalnych mocy. 

W końcu nadszedł czas żeby się ruszyć. Przeszliśmy więc kolejnym mostkiem (11) o nazwie Togetsukyo. Jest on zrobiony z kamienia (z dwóch płyt kamiennych), a jego nazwa pochodzi od słynnego wiersza Waka opowiadającego o księżycu poruszającym się po niebie oraz o towarzyszącemu temu krzykowi żurawi brodzących po pobliskich polach ryżowych. 


Widok ulicy po wyjściu z ogrodu:



A tu stacja. Wsiadamy do metra linii Yamamote i wracamy do Ikebukuro... na sushi (nareszcie!)!!!! :)


Gdyby ktoś chciał obejrzeć zdjęcia z innej pory roku, to tu są fajne: http://japan-web-magazine.com/japan-tokyo-bunkyo-honkomagome-rikugien-gardens1.html, a strona ogrodu, o którym pisałam jest tu: http://teien.tokyo-park.or.jp/contents/index031.html ;)

c.d.n.

Wu wśród Wiśni: 12345678910111213



 
dziękuję za wypowiedź

all rights reserved :) ®
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Komentarze

  1. ooo, jeszcze coś wyłuskałaś z wyprawy japońskiej! miło było pochodzić w wyobraźni po tych ogrodach. dzięki, wercian!

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam w bardzo podobnym ogrodzie - Kiyosumi Gardens (chociaż pewnie Japończycy spiorunowaliby mnie wzrokiem za nazwanie obu "podobnymi" - na pewno jest tysiąc i jeden różnic - choćby w ułożeniu kamulców ;). Strasznie żałuję, że nie byłam tam w porze kwitnienia irysów, czy innych sakur. No ale nie można mieć wszystkiego!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania! <3 (Maniacy gramatyczni, reklamy, czytanie bez zrozumienia i hejty nie są mile widziane. :)