Podróż w odcinkach: Japonia (9) czyli Wu wśród Wiśni

Zanim wysmęcilismy się z domu była prawie 13:00. Wędrówkę rozpoczęliśmy od wizyty w pobliskim supermarkecie – kupiliśmy sobie jedzenie i usiedliśmy na płotku nieopodal w celach konsumpcyjnych. No co? Trzeba odpocząć, nie? Co jadłam? Sushi z mięsem! Z mięsem sushi! Miłość.

Następnym miejscem w jakim się znaleźliśmy była dzielnica Asakusabashi w której są różne hurtownio-sklepy. Pojechaliśmy sobie tam, bo po pierwsze: to nie miejsce turystyczne – czyli ciekawe ;), a po drugie: chcieliśmy zobaczyć, co mają. Połaziliśmy sobie w tę i z powrotem, poodwiedzaliśmy różne sklepy (kupiłam np. orgiami, gumkę w kształcie pandy i papierowe ozdobne taśmy klejące), pooglądaliśmy tubylców-handlarzy, weszliśmy do kilku lumpeksów (sporo ich tam jest), zjedliśmy – tzn. Luby zjadł gyozę, a ja nic, bo nie mieli nic ciepłego do picia i nie, nie mogli podgrzać wody, a ja, jak już wspominałam, lodowatą wodą pierogów popijać nie mogę. 



Później jeszcze wypiliśmy kawę i tym razem ja jadłam – kanapki z tuńczykiem, pokłóciliśmy się – tak, znowu i pojechaliśmy do Asakusy.

źródło / source
Ta pierwsza od dołu brama na mapie to ta:


Asakusa jest Wam pewnie znana z lampionisk wiszących w bramach (ufundował je w cztery setną rocznicę w 2003 r. Konosuke Matsushita, szef Matsushita Electric Industrial Co. (czyli Panasonic). Wujek Google obfituje w zdjęcia ludzi, udających, że taki ogromny lampion podtrzymują. Ja takiego zdjęcia nie mam, bo jeszcze wtedy byłam pod wpływem sprzeczki i nie chciało mi się wydurniać. Mam natomiast zdjęcia z wnętrza, czyli z drogi prowadzącej od bramy do świątyni, pośród straganów, ogromu ludzi i z modelką. Nie wiem czemu mi wlazła w kadr, ale jest. Załapała się.

na mapie to ta długa ulica od bramy do bramy :)

W Asakusie jest najstarsza tokijska świątynia Sensō-ji - buddyjska. 18 marca 628 roku dwóch rybaków Hinokuma Hamanari i jego brat Takenari złowili w rzece Sumida figurkę Bodhisattva Kannon. Asakusa była wtedy tylko wioską. Jej sołtys tak się znaleziskiem przejął, że postanowił zostać buddyjskim mnichem i poświęcił życie tej ważnej buddyjskiej bogini. Słowa modlitwy to mantra: „Namu Kanzeon Bosatsu” („pokładam me nadzieje w Bodhisattva Kannon”). Bogini uważana jest za najbardziej współczującą.






W miarę przemieszczania się niespiesznie pośród straganików dojrzałam Panów Sumo. Luby odzyskał łaski załatwiając mi zdjęcie z nimi. Nie było to zbyt trudne – od razu i z radością się zgodzili. Cały pobyt – do tego momentu, marudziłam, że chce iść zobaczyć sumo – najlepiej walkę, ale że walk wtedy nie było, to trening. Tylko, że na trening trzeba super wcześnie wstać i jakoś nie mogliśmy się wybrać. Poza tym, Luby wypytał swojej znajomej fanki sumo, jak to tam wygląda i podobno trzeba się trzymać etykiety, siedzieć cicho, nie przeszkadzać i w ogóle mnie zniechęcał. Podejrzewam, że nie chciało mu się wstawać o tej 5 czy 6…

W każdym razie zdjęcie mam! Kocham ich komórki zatknięte za pasy. He he he. Fajne chłopaki.


i znowu pani modelka wlazła w kadr; w tle sky tree

Nadszedł czas odpoczynku – a jakże. Kupiliśmy Agemanju od bardzo radosnych pań. Moja (przekąska, a nie pani) była z nadzieniem sakurowym (wiśniowym).



No i co? Oczywiście wróżba! Za drobną opłatą można sobie potrząsnąć takim metalowym pudełkiem i wylosować z niego numerek. Później otwiera się odpowiednią szufladkę i wyjmuje wróżbę – po jednej stronie zapisane to jest po japońsku, a po drugiej po angielsku. Jak wróżba jest dobra, to jest fajnie (ja miałam normalnie dobrą, Luby miał super dobrą), a jak jest zła, to się ją przywiązuje do gałązki (było zdjęcie tu) i później kapłani to palą, żeby odwrócić zły los.






Zamknięte stragany (kocham te obrazki):


i otwarte stragany: 



a tu trujące ryby fugu sobie pływają i łypią - pewnie patrzą kogo zatruć (o tym jak jadłam fugu tu). 



I czas na kolejną przekąskę - Taiyaki (to japońska potrawa z ciasta, tradycyjnie w kształcie ryby. Zazwyczaj wypełniona jest pastą z osładzanej czerwonej fasoli. Nadzieniem mogą być również: czekolada, krem i ser - wiki):




W drodze powrotnej zaliczyliśmy jeszcze 2 miejsca…:

1) Karaoke – spędziliśmy tam niecałą godzinę podczas której upiłam się lekko moim kochanym ume-chanem, przeglądałam grubą księgę – spis dostępnych piosenek, przeglądałam mój panelek sterowania i słuchałam jak śpiewa Luby. Nie, nie śpiewałam, ale on jak najbardziej. Widać, że ma chłopisko wprawę. :) Dobrze mu szło. W sumie byłam nawet gotowa coś tam zawyć, ale jak usłyszałam jak on śpiewa – kategorycznie odmówiłam.



2) Kupę koło Sky Tree. Tak naprawdę to nie jest wcale żadna kupa tylko bąbelek piwa. Nie widać? No trudno. Pan Philippe Stark, który jest odpowiedzialny za projekt widział. Bąbelek piwny jest tam dlatego, że obok stoi siedziba Asahi (firma piwowarska) i to oni zapłacili za to dzieło.



A w drodze powrotnej zrobiłam zdjęcie, które wygrało dla mnie nagrodę. ;)

info

c.d.n.


Wu wśród Wiśni: 12345678910111213



 
dziękuję za wypowiedź

all rights reserved :) ®
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Komentarze

  1. Myślałem, że sumo będą znacznie grubsi, a tu tacy jacyś... normalni.
    I mogłaś pośpiewać;] To chyba nie jest tak jak u nas, że jeden zestaw na dużej sali i cały pub z Ciebie ciśnie ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to widocznie młodsi sumo ;)

      a karaoke - byliśmy sami w pokoiku. ;)

      Usuń
  2. Mam fotę pod tym dzwonem Senso-ji, ale nie udaję, że go podtrzymuję. Oberbe usiadł obok mnie, gdy czytałam Twojego bloga i zerkał. Aaa, najbardziej spodobało nam się sformułowanie: 'wtedy jeszcze byłam pod wpływem sprzeczki' i chyba przejdzie to do naszego dialektu domowego, bo często bywam pod wpływem sprzeczki i też trudno mnie wtedy skusić do przełamania się z uśmiechem, czy coś!
    Z czym jadłaś taiyaki? Niestety natrafiałam tylko na takie z czerwoną fasolą, bleh. Zawsze zamulała mi żołądek, za ciężka słodycz, która w dodatku nie daje mi poczucia, że poziom cukru wzrósł. Najgorzej!

    Aaa i ładnie komponujesz się z Tokio.
    Japonia on-line przysłała Ci już nagrodę?
    Ile jeszcze będzie części o Japonii?
    Mam wrażenie, że powoli już się kończą, buuu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrowienia dla Oberbe! ;)
      haha no ze sprzeczkami to tak jest. cięzko jednak tak od razu się przestawić (znowu) na głupoty. ;P

      Taiyaki było z nadzieniem orzechowym.
      Mówisz, że pasuję do Tokio? To chyba komplement. Dziękuję. ;D
      Nagrody nie mam jeszcze, ale o adres poprosili już. ;)
      Nie wiem ile mi wyjdzie części, ale już faktycznie blisko końca. To był zdaje się piątek, a wylatywaliśmy we wtorek rano. Niestety. O czym ja będę wtedy pisać?

      Usuń
    2. O, to taką orzechową rybę zjadłabym ze smakiem. Myślę, że jeszcze kilka części wyciągniesz! A co potem? No, nie wiem. Chyba trzeba będzie znów wylecieć do Japonii? Tak byłoby chyba najlepiej (i też w moim przypadku).
      'Mówisz, że pasuję do Tokio? To chyba komplement'. Tak, to na pewno komplement! : D

      Usuń
    3. no ja tam się wybieram - nie wiem kiedy, ale mam nadzieję, że niedługo, bo już mi odległość doskwiera. :) chociaz na 2-3 tygodnie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania! <3 (Maniacy gramatyczni, reklamy, czytanie bez zrozumienia i hejty nie są mile widziane. :)