Jeśli istnieje taka potrzeba (istniała, bo
kupiłam już bilet) warto by się pewnie zorientować, co trzeba zrobić by stać
się posiadaczem nowego dokumentu. Otóż trzeba złożyć wniosek ze zdjęciem i
zapłacić i czekać. Niestety na nic zdają się próby przebłagania
urzędniczki państwowej w stylu „pani bo to nagłe, bo ja mam bilet, bo
paniiii!”. „Nie można szybciej!” Za to, okazało się (rada Pani z urzędu –
dziękuję!), że można zadzwonić do Wyższej Instancji i spytać czy już jest. Był
szybko. Ogółem paszport robi się szybko tylko, że w Warszawie. Dokument nasz
upragniony musi później wrócić do miasta wojewódzkiego i później do naszego
osobistego – i to wszystko w konwoju, a konwoje codziennie nie jeżdżą.
W końcu okazało się, że jest i czeka – mają mi
go wysłać (ale nie wiadomo kiedy będzie) czy przyjadę? Przyjadę! Ale czym?
Zmobilizowałam kolegę, bo sama nie mam wozu, żeby jechać do miasta, w którym
studiujemy z naszego przez miasto gdzie jest Wyższa Instancja… (zamiast 127km
zrobiło się pawie 300). Pojechaliśmy, trafiliśmy bez problemu, odebrałam bez
problemu, poszliśmy jeszcze popatrzeć na morze i ruszyliśmy w
dalszą drogę. Fajnie było aż tu nagle na autostradzie zatarł się silnik
(olej się okazało wyciekł) i dupa. Zimno było strasznie… ludzie stawali, ale
pomóc nie mogli. W końcu przyjechała laweta… po kilku godzinach.
Skoro jest bilet i paszport i kasa na jeny (ciężko
dostać w Polsce natomiast na lotnisku
Narita w Tokio można wymienić np. euro bez problemu) to warto wiedzieć gdzie
się będzie spać. Ja spałam u tubylców więc żadnych mądrych rad na ten temat nie
mam – tzn. na temat hoteli, hosteli itd. U tubylców spać jest fajnie, bo
taniej, bo można zobaczyć jak się żyje w Japonii, bo ciekawiej… :) Z tubylcami
też zdecydowanie lepiej się zwiedza.
No to ostatni problem – jak dojechać na
lotnisko?
oczekiwanie na Polskiego Busa - kwiecień był, zimno było! |
My użyliśmy Polskiego Busa i po prawie nieprzespanej nocy w Warszawie
(się gadało z przyjaciółką, u której się nocowało, dłuuuugo… a następnie się
też stresowało lotem) rano miejskim na Okęcie i fruuu z przerwą na Sheremetyevo w Moskiwie (darmowe wifi <3).
Lecieliśmy – ja i japoński tubylca – AeroFlotem
rosyjskim za 2013 zł od osoby w obie strony. Całkiem tanio. Warto poświęcić
kilka dni na sprawdzanie ofert. Korzystaliśmy z tej strony: http://www.tripsta.ie/
A później niecałe 10h w samolocie… i Japonia!
c.d.n.
zawsze przeżywam wszystkie opisy podróży z całym zaangażowaniem. czekam na następną część!
OdpowiedzUsuńp.s. - jak z aeroflotem? od koleżanki słyszałam, że przy lądowaniu składają się siedzenia i, że naprawdę trudne warunki. potwierdzasz czy zaprzeczasz?
zaprzeczam - więcej napisałam we wstępie do kolejnego wpisu, który kiedyś skończę... :P
Usuńsuper. dziękuję za wypowiedź. odpowiedź ; >
UsuńSheremyetyevo... nie ma to jak bezsensowne, siermiężne zangielszczanie/kopiowanie siermiężnie zangielszczonych nazw... :P a poza tym- całkiem fajny blog :)
OdpowiedzUsuńnazwa ze strony lotniska (http://www.svo.aero/en/), ale oczywiście bezsensownie sobie sami napisali ;)
Usuńa poza tym - dziękuję bardzo i zapraszam ;)
..... z tubylcem.... :D :D :D !!!
OdpowiedzUsuń:D :D
Usuń