リサイクル => Risaikuru


W Toruniu na osiedlu, na którym mieszkałam z Lubym, od dawna (długo przed ustawą) stały śmietniki do segregacji. Oczywiście dla niego absolutnie oczywistą sprawą było, że trzeba wszystko porozdzielać. Widać, że po prostu ma to w głowie, bo robił to wszystko bez zastanowienia. Od razu zaczął osobno stawiać szkło, metal, plastik czy papier. Chcąc nie chcąc, reszta lokatorów się do tego porządku dostosowała. ;) 
W Japonii podstawowy podział śmieci to: takie, które da się spalić i te odporne na ogień. Ale to
oczywiście nie koniec. Japonia krajem dużym nie jest więc miejsca na przechowywanie śmieci za bardzo nie ma. W latach ‘90 pojawiły się regulacje prawne by zwiększyć świadomość ekologiczną i co za tym idzie palić jak najmniej śmieci. Zaczęto więc promować recycling. 


Japończycy są bardzo świadomi potrzeby segregowania śmieci (chociaż niekoniecznie całej idei ekologii) jednak jest to dość skomplikowane. Pojawiają się wątpliwości – jak u nas – co gdzie utknąć. No bo, co np. zrobić z pudełkiem po pizzy? Dać to do papieru? Odpadów spalarnych? Innych? Albo plastikowe butelki… plastik plastikowy nie jest równy. 

Śmieci trzeba zapakować do odpowiedniego worka, który można nabyć w tzw. convenience stores i supermarketach. Różne rodzaje wywozi się w różne dni (tak jak u nas) więc należy pilnować kalendarza. 

Jest też oczywiście sekcja śmieci dużych (sodai-gomi), np. mebli, których wywóz trzeba zamówić. Zwiększony ruch w tym zakresie jest w okresie przeprowadzkowym czyli od lutego do kwietnia (wtedy zaczyna się nowa praca czy szkoła). A sprzęt? W Japonii jest prawo nakazujące producentom lodówek, komputerów, telewizorów itd. zabieranie takich śmieci i poddawanie ich recyklinglowi. Info o tym jak załatwić taki wywóz - na stronach producentów. :) 

W jakimś japońskim serialu sprawa segregowania śmieci była pokazana jako jedno z ważniejszych zadań należących do gospodyni domowej. Sąsiadka, która jej nie lubiła (już nie pamiętam o co chodziło) czasem zakradała się do wystawionych worków i coś dorzucała albo podmieniała. Skutkiem tego było zaleganie tychże worków, bo ekipa wywożąca śmieci źle posortowanych odpadków nie zabiera. To z kolei przynosiło wstyd nie tylko pani gospodyni, ale i całej rodzinie. Sąsiedzi gadali, rzucali ukradkowe spojrzenia – co za ułomna kobieta! Oczywiście to tylko serial i należy unikać generalizacji, że tak jest zawsze i wszędzie. Wszystko pewnie zależy od środowiska. ;) Moi sąsiedzi kiedyś też coś źle zrobili ze śmieciami i nie zabrano wszystkich worków, które wystawili, ale nikt nie przywiązał do tego większej wagi. ;) 

Jak byłam w Tokio to wszędzie stojące worki napełnione np. butelkami natchnęły mnie do drążenia tematu. Luby z właściwym sobie spokojem stwierdził, że nie ma w segregowaniu nic nadzwyczajnego i lepiej się nie mylić, ale bez przesady. Zastanawiało mnie tylko, że jak tam byłam, to niektóre worki mijałam przez prawie 3 tygodnie i jakoś nie chciały zniknąć... 

Image: lazrcat, source: JapanToday

Poniżej ciekawy filmik po angielsku jak posegregować i przygotować śmieci do wyrzucenia:



Artykuł na stronie „Japan Today” (autor: Fran Wrigley) zawiera 6 powodów dla których lepiej jest nauczyć się dobrze segregować śmieci w Japonii oraz parę wskazówek jak sobie z tym poradzić…


1. Bo tak każe prawo!

No przynajmniej nakaz ten dotyczy „biznesów”. Prawo nosi nazwę: Prawo Recyklingowania Pojemników i Opakowań (czy jakoś tak ;). Średnie i duże przedsiębiorstwa są zobligowane do sortowania szkła, plastiku, papieru i plastikowych pojemników i muszą za to płacić. A konkretniej muszą płacić za wywóz i cena zależy od wagi. Stąd pewnie napisy na sklepach zakazujące zostawiania śmieci w ich pobliżu. ;)


2. Bo nikt tego za ciebie nie zrobi! 

Autor artykułu porównuje Japonię z Wielką Brytanią i tłumaczy, że w Anglii wrzuca się np. szkło i plastik razem i później osoby wywożące śmieci same to rozdzielają. W Japonii tak nie jest. Wszystko trzeba posortować samemu. 


3. Bo można zarobić czerwoną naklejkę przynoszącą wstyd.

Jeśli coś trafi do niewłaściwego worka (są przeźroczyste), śmieci nie zostaną wywiezione i co więcej naklejona na taki worek zostanie czerwona naklejka. I już wszyscy sąsiedzi będą wiedzieć, że jesteś ułomny i nie szanujesz planety. ;)


4. Bo podręczniki tak każą.

Autor tekstu twierdzi, że gdy po przyjeździe do Japonii zaczął uczyć się języka jednym z pierwszych słów w podręczniku było „bunbetsu” czyli segregowanie śmieci. Podobno jest w książkach sporo sytuacyjnych historyjek na temat wyrzucania czy segregowania odpadów, w których np. pani Japonka uczy nieuświadomionego gajdzina recyclingu czy zasad takich jak: nie wystawiać śmieci na noc tylko przed wywózką (przed 7 rano). ;)


5. Bo niekończące się zasady są spisane w wielu językach

Kategorii śmieci jest 9, a instrukcje i wyjaśnienia są dostępne na różnych naklejkach i plakatach w kilku językach. Można więc sobie obwiesić tym lodówkę. Języki to: angielski, japoński (nie spodziewaliście się, co? XD), chiński, koreański, portugalski, hiszpański, filipiński i włoski. 


6. Bo możesz zostawić opakowanie w sklepie

Na japońskiej stronie blogowej Madame Riri pojawił się jakiś czas temu tekst, w którym między innymi stwierdzono, że Japonia ma „overpackaging problem”. Czyli pakują, zwijają, owijają, okładają wszystko, a nie wszystko tego potrzebuje np. nie każdy banan musi być osobno owinięty. Tu dygresja: nigdy tam czegoś takiego nie widziałam. To jest chyba duże uogólnienie. Tzn. fakt, że pakują przedmioty bardziej jak np. u nas, ale żeby banany? Nie widziałam owiniętych bananów. ;D Za to widziałam u nas pozawijane cytrynki. Jaś Fasola za to zawijał osobno każde winogronko na kiści – na czas malowania. Koniec dygresji. W supermarketach za kasami są śmietniki do których po zapłaceniu za produkty możemy wyrzucić ich opakowania – to mi się też nie rzuciło w oczy, ale może w niektórych tak jest. 

A jak się np. przetwarza śmieci w Japonii? Tokijskie lotnisko Haneda stoi na wyspie zbudowanej z przerecyklingowanych materiałów. Jest też coś takiego jak Japońskie Stowarzyszenie Przetwarzania Protez Dentystycznych (eee coooo?!) w Prefekturze Saitama. Przetwarza się tu metal z używanych protez z czego dochód przekazywany jest do UNICEFu.

Na końcu autor tekstu wspomina, że odkrył, iż pytanie co gdzie powinno zostać wyrzucone jest też dobrym przyczynkiem do rozpoczęcia rozmowy ze współpracownikami. ;) 


 

dziękuję za wypowiedź


koniecznie zagłosuj na mój blog :) <= kliknij


all rights reserved :) ®

Komentarze

  1. Porządek musi być. Za to u mnie w robocie raz, że nie segregują, to dwa dochodzą do wniosku, że nie będą o ile nie będzie się im za to płaciło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam bardzo kiepskie mniemanie o świadomości ekologicznej Japończyków. Akurat trochę siedzę w temacie z racji mojej pracy.

    Segregują śmieci, owszem. Bo tak ich nauczono, bo taka jest procedura, prawo (iz uwagi na te wszystkie powody, które wspomniałaś). Na plus trzeba zaliczyć im jeszcze to, że coraz częściej używają energii ze źródeł odnawialnych (panele solarne, geotermalne źródła, wiatraki). Oszczędzają wodę, owszem. Ale moim zdaniem robią to wszystko głównie dlatego (oprócz stracenia twarzy poprzez otrzymanie czerwonej nalepki), by oszczędzić kasę. Liczą się tu zdecydowanie aspekty ekonomiczne, nie ekologiczne. Dla kasy robią też inną straszną rzecz - piorą w nowoczesnych pralkach automatycznych w zimnej wodzie (by oszczędzić na drogiej elektryczności), w związku z czym detergenty, których używają są strasznie silne i walą tyle chemii do kanalizacji, że szok. Obniżenie temperatury prania o 10*C, to ok. 2x większe stężenie potrzebnych chemikaliów. Obniżenie o 30*C (najniższa temperatura, w której my zazwyczaj pierzemy), to 8x silniejsza chemia. Wynika to prostej zasady Van't Hoffa - nawet jeśli nie stosuje się ona tutaj wprost, bo dotyczy głownie reakcji syntezy, to i tak jak się sobie wyobrazi, jakie są np. skutki spuszczenia wody po sobotnim praniu z każdego domu w Tokio do kanalizacji ogólnospławnej... Makabra jakaś! Syntetyczne substancje powierzchniowo czynne, związki zmiękczające wodę, enzymy... Nie sądzę, by to co walą do ścieków spełniało nasze polskie, czy niemieckie "normy".

    Japończycy segregują, ale też generują ogromne, ogromne ilości odpadów i nie robią z tym właściwie nic (w porównaniu np. z Europą - nie licząc Hanedy i tych protez... ;)). Nawet nie zaczynam o pakowaniu w sklepach każdej jednej rzeczy w foliową siatkę, a potem w kolejną siatkę, a na koniec w zbiorczą siatkę zaklejoną taśmą... Mają bardzo małą świadomość odnośnie gospodarki zrównoważonego rozwoju. Nie robią prawie nic, by ograniczyć np. emisję gazów CO2, NOx i SO2 przy produkcji (czegokolwiek). Znam wielu naukowców z zagranicy, od lat mieszkających w Japonii oraz kilku japońskich naukowców, którzy próbują tę świadomość zwiększyć, ale przed Japonią jeszcze daleka droga (co sami przyznają).

    Posegregowanie plastikowych butelek, foliowych siatek, szkła i papieru to niestety postępowania ze skutkami, a nie z przyczynami. Oczywiście nie twierdzę, że to jest złe - wręcz przeciwnie: powinniśmy się uczyć podobnej systematyczności i może wejdzie nam to kiedyś w krew. Ale błędem jest stawianie Japończyków za wzór (co niektórzy czynią), bo wielu z nich (Nihonjinów) nie wie, a nawet nie obchodzi, co się dalej z tymi śmieciami dzieje.
    To jest jedna z tych rzeczy której w Japończykach szczerze nie lubię!

    Pozdrawiam, a jeśli Cię zanudziłam, to sorry ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. doświadczyłam prania w pralce w zimnej wodzie parę razy - i się zgodzę. ;) w sumie z resztą też się zgodzę, w sensie, że to segregowanie jest dość mechaniczne - nie wiem czy bardziej z oszczednosci czy bardziej "bo tak trzeba". co do np. co2 to się nie znam - wiem tylko, ze produkują coraz wiecej samochodow elektrycznych (tak mi przynajmniej mowiono jak tam bylam). ;)

      i absolutnie mnie nie znudziłaś :) bardzo się cieszę z takiego komentarza!

      Usuń
  3. Świetny wpis, Wercian!
    Bananów pakowanych osobno też nie widziałam, ale zastanawiał mnie widok opakowań na każdym mini-ciasteczku, cukiereczku, gdy to wszystko zapakowane było w większą paczkę. Gdy miałam jakiś 'słodki wieczór', to po nim pół kosza było zarzucone papierkami.
    Ludzie zazwyczaj tłumaczą się, że segregowanie jest takie problemowe. A tak naprawdę mózg szybko się przestawia i z zamkniętymi oczami można wrzucać śmieci do odpowiedniego pojemnika. Szkoda, że w Polsce nie wydarzyło się (choć chciało) nic przełomowego w tej sprawie.
    Wiele japońskich rozwiązań risaikurowych jest niezłych. Choć pamiętam, że gdy chcieliśmy wyrzucić zepsutą walizkę, to trochę bolał koszt. Ale dobrze, dobrze, niech ludzie mniej nabywają, konsumują, zdobywają, niech to kosztuje jeszcze bardziej. Podoba mi się też pomysł w niektórych restauracjach typu: jesz-ile-chcesz: jak zostawisz coś na talerzyku, to dopłacasz. W ten sposób mniej marnowanego jedzenia, na plus!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzieki Rymi :)

      Ano jak się opanuje wyrzucanie to nie jest trudno. fakt. :) chociaż z tego, co wiem sporo ludzi nadal "rozrabia" i nie wrzuca jak trzeba. no i sporo w ogole nie segreguje...

      a o tym, ze trzeba doplacać w jesz-ile-chcesz to nie wiedzialam. dobre!

      Usuń
  4. Czerwona plakietka wstydu byłaby idealnym pomysłem dla wszystkich mieszkających w domkach, którzy podrzucają worki pod blokowe śmietniki :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania! <3 (Maniacy gramatyczni, reklamy, czytanie bez zrozumienia i hejty nie są mile widziane. :)