Podróż w odcinkach: Japonia (5) czyli Wu wśród Wiśni

.
Shibuya


Poniedziałek. Ludzie biegną do pracy, a Wu zwiedzać Tokio. Wybraliśmy na początek Shibuyę. Plan był lekko przerażający, ponieważ Luby umówił się do dentysty w środku dnia. Mi oczywiście szkoda było czasu na pojechanie gdzieś w miasto, potem powrót w okolice mieszkania, czekanie i znowu zwiedzanie. Zapadła więc przerażająca decyzja – zostaniesz sama! Luby pożyczył od Brata komórkę i wręczył mi (Brat został ze służbowym telefonem) – dziwna jakaś. Dobrze, że chociaż, po mojej interwencji, zmienił mi menu z japońskiego na angielskie… ;) Dostałam też od Lubego karteczkę zapisaną po japońsku - z nazwą „naszej” stacji, adresem domu i nazwą miejsca, w którym mieliśmy się spotkać (w razie czego). 

Źródło: awesome Google Maps




Pojechaliśmy więc… i Shibuya przywitała nas tym:



To cudo leciało, co jakiś czas na tym ekranie w różowej ramce za mną:

Każdy chyba zna to duuuuże przejście :)

Jest to o tyle straszne, że po kilku przesłuchaniach - głośno - się wkręca i późnij łazilismy z Lubym powtarzając to nieszczęsne "kiss your mind, kiss your mind" (nie, to nie jest "kissumałe, kissumałe" tudzież "kiss umae, kiss umae" ➤ umae = bardzo dobre w wersji nieeleganckiej).





Przespacerowaliśmy się trochę, Luby pokazał mi gdzie i co i poszliśmy jeść:







Jadłam kotleta z kurczaka z ryżem w sosie curry. Dobre, tylko cholerstwo ostre. Do picia – zimna woda. Ja nie jestem przywykła do zimnego. Chciałam herbatę… albo chociaż gorącą wodę… nie ma i nie można zagrzać! Oczywiście nie jest tak wszędzie. ;) Jednak zdarzyło się kilka razy, że musiałam się zadowolić wodą z lodem.

Po lanchu-obiedzie luby sobie pojechał. Bawił mnie, bo się stresował, że gdzieś zaginę w akcji… a ja poszłam zwiedzać. W sumie Shibuya to głównie różne sklepy… (duże sieciówki - kilka pięter i ciekawie wyglądające) np.:

Forever 21




Bershka



...i sporo różnych malutkich sklepików z oryginalnymi i czasem dziwnymi dodatkami, ubraniami, butami, torbami, ubraniami domowymi, ślicznymi akcesoriami itd. - więcej zdjęć nie mam.

Filmy na DVD:




Oryginalna reklama…czegoś:




Pan Sumo!!




Pani Lolitka – podziwiam za dopracowanie szczegółów. Ładna sukienka, ładnie upięte włosy, makijaż… Bardzo przemyślany styl. Wiem.. zdjęcie jest lekko rozmazane, za co przepraszam. Nie zauważyłam tego od razu i mam tylko to jedno.  





Chodziłam sobie po ulicach i sklepach ponad 2 godziny. W końcu Luby zadzwonił, że jest w mieszkaniu i czy coś ma mi przywieźć. TAK! Kurtkę. Zimno się zrobiło nagle. 



Źródło: awesome Google Maps 


Na powyższym satelitarnym zdjęciu z Google Maps widać to wielkie skrzyżowanie w Shibuya i jedno mniejsze, ale też duże, tam po lewej i zaznaczony punkt – Hachiko.


Hachikō (jap. ハチ公 Hachikō, ur. 10 listopada 1923 w Ōdate, zm. 8 marca 1935) - pies rasy akita, który czekał w tym samym miejscu nieprzerwanie prawie 10 lat na przybycie swojego pana przy tokijskiej stacji w dzielnicy Shibuya. Doceniając wierność, lojalność i oddanie psa, mieszkańcy Tokio wybudowali obok dworca jego pomnik. W Japonii znany jest jako chūken Hachikō (忠犬 ハチ公, czyli wierny pies Hachikō). Źródło - Wikipedia :)


No więc stoi sobie posąg siedzącego pieska i jest to miejsce, w którym dużo ludzi się umawia… i mówiąc „dużo” mam na myśli tłum nie do przebicia się. W związku z tym nie poszłam oglądać pieska i nie mam zdjęcia.

Zdążyło się zrobić ciemno zanim Luby przyturlał się na umówione miejsce, a ja siedziałam sobie na murku, robiłam zdjęcia czym stresowałam przechodniów, którzy nagle wchodzili mi w kadr i obserwowałam ludzi.






Poszliśmy jeść i spacerować. Najpierw odwiedziliśmy zaprzyjaźniony malutki Curry Shop, w którym Luby trochę kiedyś pracował:



Napiłam się tu ciepłej sake, co by się rozgrzać.. więc już w weselszym i zbliżonym do głupawki nastroju udaliśmy się na spacerek w stronę Harajuku. Po drodze natrafiliśmy na ciekawy sklepik o nazwie Condomania  i podstnowiliśmy go zwiedzić. Wyglądał trochę jak nasze kioski, te do których można wejść – ustawiony na środku chodnika. W środku miła pani i spory wybór. Akcesoria od poważnych do zabawnych. :)






No cóż… Harajuku się już zamykało. Mam tylko 2 zdjęcia – z toalety:


i wejścia do sklepu (pilnowali, żeby nie robić więc i tak dobrze, ze mam jedno ;P):


Harajuku odwiedziliśmy później jeszcze raz, za dnia, ale tylko „przelotem” czyli ta ulica jest nadal na mojej „to visit list”.

c.d.n.
Wu wśród Wiśni: 12345678910111213



 
dziękuję za wypowiedź

all rights reserved :) ®
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Komentarze

  1. Fajne żarcie, lubię ostre to pewnie by mi mega smakowało. No nic, czas kupić lotto, żeby mieć nadmiar gotówki na wojaże:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja wcale nie zużywam nadmiaru gotówki na wojaże tylko wszystko co mam ;) ale lotto by się przydało.... oj by się przydało!

      Usuń
  2. Dlaczego tak pilnują i się stresują fotkami?

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, reklama tych kissmintów też wkręciła mi się (po jednorazowym przesłuchaniu) i przyłapuję się na nuceniu jej w myślach, czyli ogólnie spełnia swe zadanie.
    Zgłodniałam, zjadłabym kare raisu! Ej, właśnie też nie widziałam pomnika Hachiko, choć przechodziłam w jego okolicach. A z Harajuku mam ogrom zdjęć, nie widziałam żadnych zakazów.
    P.S. - W zakładce u góry: Wu wśród Wiśni pod numerem piątym napisałaś, że Prefektura Nagano. Chyba mała pomyłka? Bo powyżej w sumie Tokio z Ibaraki : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cofam post-scriptum! Wszystko ok. Pomieszały mi się numerki : D

      Usuń
    2. no bo zakazów nie było, ale krzyczeli... ja myśle, że to jest tak (z obserwacji): obcokrajowcy mogą..., ale krajowcy niekoniecznie. Ja byłam z Lubym i często zwracali uwagę - Jemu nie mi - że ja nie moge robić fotek. :D

      Usuń
    3. Pewnie tak. Aaaa i jaka wysoka jesteś! Dopiero teraz zauważyłam, że 178 cm. Zawsze wydawałaś mi się wysoka, ale nie aż tak, wow! : D

      Usuń
    4. muszę to kiedyś sprawdzić (jesli będę miała okazję) i sama iść zdjęcia robić. :D A wzrost - czyż to nie jest super najważniejsza informacja na tym blogu? LOL XD

      Usuń
  4. z checia bym wrucila tam :) a ta reklama czegos to kobitki tanczace w robotach :) calkiem zabawne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kiss your mind wciąż siedzi mi w głowie a przesłuchałam tylko 2 razy! Sama w Tokio, stresik był?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ma moc ta reklama :D Stresik był jak się pojawił pomysł, ale jak już byłam w Shibuyi to mi przeszło za to Luby się martwił. ;) Główny problem jest taki, że ja nie mówię po japońsku, a oni słabo po angielsku więc ciężko by mi było się dogadać. No to jak się zgubię, to co? Ale miałam tą kartkę z zapisanymi nazwami po japońsku więc spokojnie. Później nawet byłam niezadowolona, ze juz wrocił... XD

      Usuń
  6. Jak ja Ci zazdroszczę! Moim marzeniem jest kiedyś wybrać się do Japonii.
    Reklama powalająca. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest to jak najbardziej możliwa wycieczka do zrealizowania :) a reklama... prawda? :D i tak bez przerwy...

      Usuń
  7. Mieliśmy kiedyś akita inu - to wspaniałe psy

    OdpowiedzUsuń
  8. Znamy, znamy skrzyżowanie - najlepiej je oglądać "w ruchu" ze Starbucksa w Tsutaya :)
    Pozdrawiam, Asia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania! <3 (Maniacy gramatyczni, reklamy, czytanie bez zrozumienia i hejty nie są mile widziane. :)